Temat polipragmazji nie jest problemem tylko Polaków, dotyczy całego świata. Pytanie brzmi: co robią politycy innych krajów, a czego nie robią polscy politycy, decydenci, żeby z tym problemem się uporać? Kilka dekad temu USA przeżywało kryzys związany z zalaniem rynku lekami bez recepty, czy suplementami, a miliony osób umierały wskutek nadużywania leków i działań niepożądanych.

Reakcją na to była kontrola farmaceutyczna poprzez usługi czuwające nad bezpieczeństwem pacjentów oraz nad ilością sprzedawanych leków dla danego pacjenta w jednej aptece. USA, Wielka Brytania, Kanada, Australia, one wszystkie wprowadziły opiekę farmaceutyczną, kontrolując ten problem. W Polsce ciągle o tym mówimy, ale brakuje woli politycznej i architekta, by zająć się tym tematem holistycznie. Mamy pewne ad hoc działania, ale bez kontynuacji.
Czy na pewno jesteśmy tak bogatym krajem, że stać nas na to, by ludzie byli hospitalizowani z powodu działań niepożądanych i generowali koszty systemowe, które są potężne? Jesteśmy trzecią najbardziej konsumpcyjną, jeśli chodzi o leki przeciwbólowe populacją w Europie.


Niestety nadal apteka w Polsce nie jest miejscem, gdzie realizuje się zaawansowane usługi opieki farmaceutycznej, tylko wciąż jesteśmy nastawieni na model biznesowy - apteka kupuje towar z hurtowni, sprzedaje drożej, to jest klasyczny model biznesowy.


Dopóki rząd nie zacznie dofinansowywać aptek tak, żeby były centrum edukacji pacjenta, realizującymi tzw. usługi compliancowe, a zaraz miejscem kontroli nad zażywanymi przez pacjentów lekami, dopóty ten problem u nas będzie występował. W aptece każdego dnia pojawia się około 2 miliony osób. Nie ma lepszego miejsca do edukacji i zadbania o zdrowie pacjenta w zakresie przyjmowanych leków.


Pamiętajmy jednak, że obecność leków na stacjach benzynowych, w dyskontach czy drogeriach generuje ogromne przychody.


Jak edukować pacjentów? Na Zachodzie to usługi farmaceutyczna takie jak drobne dolegliwości, czy ostatnio tak chwalona w Wielkiej Brytanii usługa pharmacy first, w ramach której pacjent, który np. przychodzi z bólem głowy, ma konsultacje z farmaceutą, a farmaceuta kontroluje jaki lek otrzyma w jakiej dawce.


Farmaceuta, ma też dostęp do dokumentacji pacjenta ala takie polskie IKP, widzi, co i kiedy pacjent brał, ma do dyspozycji wgląd w konto zawierający leki, które mogą zostać u danego pacjenta zastosowane. W Polsce narzędziem do ograniczenia stosowania leków przeciwbólowych jest tak na prawdę szybka decyzja rządowa. Bez tego farmaceuci nie mogą powiedzieć pacjentowi, że nie powinien zażywać tego leku, tym bardziej nie możemy ograniczać mu sprzedaży, bo wówczas pacjent pójdzie po prostu do innej apteki. Mamy problem zarówno polityczny, jak i problem społeczny. Polacy nie są świadomi, że leki to dobrodziejstwo ludzkości, ale dobrodziejstwo, które może też zabić lub trwale uszkodzić nasze zdrowie.
MZ musi to zobaczyć: mamy do dyspozycji 29 tys. farmaceutów i ponad 12 tys. aptek, czyli kilkanaście tysięcy punktów edukacyjnych, z których potencjału należy skorzystać. Ale czy chcemy i czy jesteśmy na to gotowi?


Dr n. farm. Piotr Merks (MPharmS)

Przewodniczący Związków Zawodowych Pracowników Farmacji (ZZPF)